-Coś ty?-zapytałam zdziwiona.
-Samochody jeżdżą jest niebezpiecznie. A tak w ogóle to boje się że się spóźnimy. Chodź szybciej troszkę, dobrze?-powiedział i przyśpieszył kroku.
-Dlaczego? Przecież nawet domu czy tam mieszkania nie mamy.- zatrzymałam się przed nim z założonymi rękami.
-Oj no cicho misia. Chodź. Zobaczysz coś.-uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę.
-Co ty kombinujesz?-szłam szybciej niż zawsze.-Kurcze zwolnij. Nie nadążam za Tobą.
-Oj no zobaczysz. Niespodzianka.-zwolnił trochę ale tępo nadal było szybkie.
-Co ty kombinujesz? Matko.. zwolnij! Daleko jeszcze?-jęczałam. Nie chciało mi się iść.
-No jeszcze chwila. Zobaczysz. No dobra ale sie pospiesz i tak czy tak.-i nie zwolnił. Szedł szybko i to bardzo. Po jakimś czasie weszliśmy na ulicę "Gwiazd". Z tego co czytałam w internecie i po czym można wywnioskować mieszka tu sporo gwiazd. Jest pełno willi i taka wspaniała ulica. Po prostu.
-Czyli, że co? Tak bardzo spieszyło Ci się na zwiedzanie?-stanęłam naprzeciw niego.
-No chyba żartujesz.-obrócił mnie, a moim oczom ukazał sie przecudny dom. A raczej willa! Tak właśnie!
-Jest śliczny! Ale po co pokazujesz mi obcy dom?-zrobiłam małe "WTF". On podyndał mi przed nosem kluczami.-Ale że on jest nasz?!-wydarłam się tak, że chyba w całej dzielnicy było mnie słychać. Patryk pokiwał głową na "tak", a ja pisnęłam i rzuciłam mu sie na szyje.-Ale to musiało kosztować majątek! Ona jest śliczna! Patryk!
-Cii.. Nie piszcz. Bębenki mi pękną.-uśmiechnął sie.-To jest prezent. Od moich rodziców ode mnie też troszkę. A twój wujek pomógł nam sie urządzić.-nie powiem, zatkało mnie.
-Ale że Martin? Serio..? O matko! On jest przecież w LA! Zapomniałam! Odwiedzimy go?-zrobiłam oczy kota ze Shreka.
-Odwiedzimy, odwiedzimy! Ale teraz chodź moja księżniczko. Do nasze.. do twojego domu.-speszył się i lekko zaczerwienił.
-Do naszego.-przytuliłam go. On chwycił moje uda i podciągnął do góry. Oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Pobiegł ze mną do domu. Wywróciliśmy się na trawę. Upadłam na niego. Zaczęliśmy sie całować. On włożył ręce pod moją bluzkę.-Zostaw.-oderwałam się od niego i pobiegłam do domu. Na szczęście miałam klucze. Wpadłam do domu. Pobiegłam do łazienki. Już przedtem czułam, że mam ''mokro''. Nie miałam przy sobie tego co mi potrzebne. Musiałam wrócić, a tak bardzo sie bałam. Ja to jednak jestem debilką. Eh. Wyszłam niepewnie z pomieszczenia. Wchodził właśnie do domu. Chciałam wrócić do środka, ale złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
-Nie chciałem.Wiem, że to zbyt szybko. Nie chciałem. Prz..-zaczął, ale nie skończył.
-Widzę, że słowo przepraszam jest ci obce. Hah. Tak myślałam. Zostaw mnie. Musze iść do sklepu.-jęknęłam. Wzięłam pieniądze z torby i tak szybko jak tu wbiegłam wybiegłam stąd. Ruszyła w stronę najbliższego sklepu. Jednak się zgubiłam. No tak. Pierwszy raz w Los Angeles to trudno było by się odnaleźć. Jak na złość nikt nie szedł. Usiadłam na chodniku. Czekałam tak długo. No niby kurde Stars Street, a żywego ducha nie widać. Po chwili szedł jakiś "loczek" Zaczepiłam go.
-Przepraszam, gdzie jest może najbliższy sklep?-zapytałam lekko speszona.
-Cześć. Idź prosto. Przy skrzyżowaniu w lewo i za jakieś 200 metrów będzie sklep.-uśmiechnął sie.
-Dziękuję bardzo.-odwzajemniłam uśmiech.
-Jesteś nowa?-zapytał.
-Tak. Właśnie niedawno się wprowadziłam. A ty..-zaczęłam bo nie wiedziałam jak ma na imię.
-Jay jestem.A ty?-podał Ci dłoń.
-Victoria. Um..-zaczęłam. Brzuch bolał mnie coraz bardziej i coraz bardziej czułam się niekomfortowo.-Przepraszam ale się spieszę. Miło było poznać. Cześć.-pobiegłam szybko do sklepu słysząc za sobą tylko "Do zobaczenia". Dobiegłam szybko do sklepu. Jednak kondycja jest. Wzięłam to co było mi potrzebne.
-Ale my tu takich nie przyjmujemy.-powiedziała baba zza lady.
-Ale no ja potrzebuje. Pani. No proszę.-jęknęłam.
-Niestety
musi pani iść do kantoru. Jest dwie ulice dalej.-powiedziała, a ja
pobiegłam do kantoru. Szybko wymieniłam pieniądze. Wróciłam. Kupiłam to
co miałam kupić. Wolnym krokiem poszłam do domu. Weszłam do środka.
Moich walizek nie było. Błądziłam po domu. Co chwilę odkrywałam nowe
zakątki tego miejsca. Nie mogłam się nadziwić. Tym domem, oraz tym, że
rodzice Patryka kupili dla nas ten dom. To było podejrzane, a w dodatku
Pati chodzi na czarno. Nie rozumiem tego. I tego, że go nie ma w
domu. Szukałam ich i szukałam. Weszłam do pewnego pokoju. Była tam
komoda, łóżko i bujany fotel. Nie było tego dużo jednak coś mnie w tym
pomieszczeniu urzekło, a mianowicie to, że całe było z antyku. Stojący
zegar z wahadłem w środku był w kącie. Komoda z drewna bukowego, a na
niej zdjęcia. Młoda, zakochana para stojąca przy polskiej Warszawie *taki
samochód*. Starsza już pani z prawdopodobnie mężem, ale już nie z tym
samym mężczyzną co na wcześniejszej fotografii. Kolejna ramka ze
zdjęciem w środku mną wstrząsnęła. Była tam ta sama kobieta tym razem
przy trumnie. Płakała. Na tablicy grobowej biało czerwone dwie róże.
Czwarte zjecie przedstawiało już dwa groby. Jednak zaskakująca była data
w rogu 29.06.2014.-Dwa dni temu.-szepnęłam do siebie. Ramka spadła. Z
tyłu był jakiś list. Wiem, że nie powinnam czytać ale coś mnie do niego
pchało. Otworzyłam podartą już kopertę i zaczęłam czytać.
"Droga
Gosiu i Michale. Ten dom chciałabym przeznaczyć mojemu ukochanemu i
jedynemu wnuczkowi. Chcę aby wprowadził się tu ze swoją dziewczyną,
narzeczoną, a może już żoną. Ten dom przekazuje w spadku właśnie jemu,ale proszę o jedno. Niech jego wybranka nigdy nie dowie się o tym
pokoju, ani też o tym, że ten dom jest w spadku. Żegnam Was. Kiedyś się
spotkamy. Wasza Emma.
P.S. Mam nadzieje,że jesteście na tyle dojrzali,by poinformować Wiktorie i Patryka o tym. CO ich łączy. Są bardzo ze sb związani. Później mogą cierpieć.
27.06.2014
P.S. Mam nadzieje,że jesteście na tyle dojrzali,by poinformować Wiktorie i Patryka o tym. CO ich łączy. Są bardzo ze sb związani. Później mogą cierpieć.
27.06.2014
Zupełnie nic z tego nie rozumiałam. Nagle do pokoju wszedł Patryk.Odwróciłam się chowając za sobą list.
-Już wiesz?-westchnął.
-Właśnie nie wiem. Nic nie wiem! O co tu chodzi?!-zdenerwowana zaczęłam krzyczeć i machać mu listem przed oczami.
-Bo.. Vicki..Bo..
Notatka..:
Po 1, Wiem, że nie było mnie długo. Brak weny i nie chęć do pisania mnie zagięły. Po 2. Tak wiem, krótki. No ale jest. Mam nadzieje, że się spodoba i bd komentarze. Do następnego i.. Miłego czytania.;*
P.S.: Jak tam świadectwa? :D
jejj ciesze sie że wróciłaś ale mam parę pytań do cb ... dawno sie nie udzielałaś na tym blogu i w ogóle zapomniałam fabuły itp wiec przeczytałam go od nowa ale coś ni nie pasiło bo pamiętałam że wiki trafiła do szpitala itp i teraz się zastanawiam czemu usunełaś dwa rozdziały ? a drugie moje pytanie czy będziesz dalej się tu udzielać bo nie chciała bym żeby znowu była taka długa przerwa bardzo lubię tego bloga i chcem się dowiedzieć co dalej mam nadzieję że szybko pojawi się nowy rozdział bo jestem ciekawa o czym nie wiem wiki :D pozdrawiam i życzę mnóstwo weny :D
OdpowiedzUsuńEi dobra nie czepiajcie się jej , miała trudny okres w życiu . Cos sie na pewno musiało stać , ale Paulina staraj sie być zawsze uśmiechniętą:)/ Ten/Ta co dawno powinien/na wyjść z twojej głowy
OdpowiedzUsuń